niedziela, 16 września 2012

The body shop...

Ostatnio do mojej kosmetyczki zagościły kosmetyki The Body Shop. Czy te zakupy były mi potrzebne? Oczywiście, że nie ale nadarzyła się jakaś okazja jak zwykle. Kupiłam dość dużo ale warto choć na razie powędrowały na półkę i czekają aż skończę się rozpoczęte kosmetyki bo w łazience jest nadmiar i nie mam gdzie ustawiać. Próbowałam olejku perfumowanego Atlas Mountain Rose, który dopiero po kilkunastu minutach sprawił, że go uwielbiam:) Ma przepiękny zapach, nie pozostawia tłustego filmu i niestety ma małą pojemność.
 Na zdjęciu zielona buteleczka jest zakupiona na prezent i jest to męska woda toaletowa o ładnym świeżym zapachu:)










 Próbka zapachu Givenchy od Douglas:
Set Lancôme Hypnôse Drama to zdecydowanie udany zakup choć początki testów maskary  tego nie zapowiadały. Nie przepadam za wygiętymi szczoteczkami ale efekt mnie przekonał. Rzęsy są wydłużone, pogrubione,dwie warstwy wystarczają a efekt jest spektakularny, dramatyczny (taki jak lubię). Próbowałam zrobić zdjęcie ale nieudolnie i wyszło rozmazane
W końcu zaczęłam używać pomadkę, którą kupiłam dawno temu klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz